Etymologia zła

  Zło, czym jest właściwie ta materia, której tak śmiało przypadł czarny charakter na świecie? Pogarda, arogancja, zazdrość, nienawiść, wszystkie te odczucia kumulują się w jedno, przyjmując niejako formę boską. Człowiek od zarania dziejów bał się odpowiedzialności, a co za tym idzie, wolał winę zrzucić na inne osoby. Z braku kozła ofiarnego przeistoczyło się to w bezosobowe echo zwane powszechnie złem. W swej istocie nie ma grama negatywnych znaczeń, ze względu na swoją matowość, bo choć jest to suma wszystkich strachów, człowiek nie można nazwać samego pojęcia ''zło'' złym. Istnieje tak dawno, jak wolna wola i choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, jest jak choroba. Roznosimy ją złymi uczynkami, naszą znieczulicą, czymś, czego nie powinniśmy byli robić.
  Zło jest na wskroś martwe i żywe. Niesie ze sobą smutną prawdę o gatunku ludzkim i przestrogę, by nie poddawać się pierwotnym instynktom w nas drzemiącym. Większość widzi tylko to, co chciałaby widzieć, trwając w swoich nierealnych światach. Mamieni komercją i tępą rozrywką, jako ludzka masa nie możemy się przeciwstawić złu wyciekającego z każdej możliwej szczeliny. Włączając telewizor, przez nasze umysły przelewa się taka dawka agresji, seksu i nienawiści, że nie sposób tego nazwać. Terror prowadzony przez media tylko nakręca spiralę wzajemnej nienawiści, a co za tym idzie, karmi nasz wewnętrzny głód cierpienia, autodestrukcji i oczywiście zła. Jednak jest też ważnym spektrum przekazu wiadomości, choć często są one przekręcane. Jedyną alternatywą jest internet, miejsce, w którym przebywamy częściej niż gdziekolwiek indziej. Sieć zawieszona gdzieś pomiędzy cyfrową próżnią odrzuca i zarazem przyciąga swoją osobliwością. Internet przypomina pod pewnymi względami nasz świat, choć różni się od niego zasadami działania. Łączy w sobie wszystko to, co chcielibyśmy ukryć, naszą zamaskowaną tożsamość. W realu ukrywamy się pod kapturami własnych nazwisk, jednak tam, w zero jedynkowym świecie czujemy się anonimowi, całkowicie bezkarni i nie boimy się powiedzieć kilka słów za dużo. To jest strefa, w której cały moralny świat popełnia samobójstwo. A co jeśli ktoś byłby zdolny wyłączyć ten czynnik; gdyby przy każdym cyfrowym szlaku pozostawionym w próżni, podłożyć wszystkie inne dane? Internet, ten złoty wynalazek upadłby szybciej, niż zadomowił się w naszych życiach. I choć numery IP i inne dowody pozostają, nie dotykają bezpośrednio nas samych. Odwracając sytuację, co by było, gdybyśmy w naszym świecie skał i oceanów byli całkowicie bezkarni? Cywilizacje pożarłby demon anarchii, a świat, jaki znamy, przestałby istnieć. Granice zła zostawałyby codziennie przesuwane coraz dalej. Życie i czas, największe wartości stałyby się warte tyle samo, co kamień wrzucony do górskiego strumyka. Czy potraficie sobie wyobrazić świat, w którym, za źle dobrane słowo można by było zginąć? Tak, dziś także się tak dzieje, jednak skala jest niewielka. Anarchia sprawiłaby, że potężna fala przemocy zalałaby wszystkich, a ludzkie demony zostałyby uwolnione po raz ostatni, dlatego tak ważne jest, by nie dopuścić do utraty kontroli nad pierwotnymi żądzami. Wojna na miarę naszych czasów, będzie najbardziej destrukcyjna i przy tym najkrótsza, z jaką zmierzy się ludzkość. Miasta będą znikały w ciągu sekund, ludzie będą rozdrabniani na atomy, a toksyczna rzeczywistość zburzy naturalny porządek. To rodzi retoryczne pytanie, czy byłoby lepiej, gdyby nas nie było?
  Zło w naszej historii wiele razy pokazywała, że dążymy jedynie do autodestrukcji. Niemieckie obozy zagłady, wielki głód na Ukrainie, wyprawa Donner'a, rządy Robespierre'a, inkwizycja, rzeź Indian, Hiroszima i Nagasaki, krucjaty, święta wojna, to tylko losowe przykłady przytoczone z ciemnej księgi naszego gatunku. Ziemia po tylu latach trwania rozsmakowała się w naszej krwi i ciągle chce więcej. To niebezpieczeństwo, tak znajomy, bratobójczy ogień wciąż wyzwala w nas żądzę zaspokojenia pragnienia łakomej planety. Psychopaci, jak nikt inny dobrze rozumieją ludzką naturę rzeczy. Wykorzystują naszą wrodzoną naiwność, by cokolwiek osiągnąć w tym smutnym świecie. Oni od zawsze byli o krok przed ludzkością, zupełnie jak nowy gatunek potrafili działać, gdy zwykły człowiek wywieszał białą flagę. Być może uczucia i wszystko z nimi związane jest tylko procesem wstępnym, który natura od setek lat stara się wyeliminować. Świat bez zasad moralnych nie mógłby być zły ze względu na swój ograniczony wachlarz wartości. Więc, czy gdybyśmy zmienili znaczenie, jego następstwa wewnętrzne mogłyby być inne? Wychodzi na to, że to prawda. Przykładem są ludzie, którzy nie potrafią dokładnie rozróżnić granicy między dobrem i złem. Niby tak podstawowa sprawa stawia ich w zimnej kalkulacji. Zabijając człowieka, nie czują się winni, obce są im wyrzuty sumienia i wszelkie formy ograniczenia zachowania. Taka duchowa wolność z jednej strony kusi życiem bez negatywów, z drugiej zaś strony pozbawi ludzkość tego niezwykłego czynnika, który nadaje naszym życiu niezwykły smak. Ziemia rządzi się jedną zasadą — nigdy nie wiesz, co przyniesie jutro.
  Zło karmi się naszym strachem. Rodzi się z ludzkiej niewiedzy i cichego przyzwolenia na łamanie człowieczeństwa. Jedna z teorii powszechności tego ''stanu'' mówi o tym, że każdy z nas, gdy choć raz zakosztuje tego zakazanego owocu, już do końca ma skłonność do jego czynienia. Istota, która nigdy nie zaznała zła, byłaby więc potencjalnym super człowiekiem. Wzniosła, bez pierwotnych pobudek mogłaby rozpocząć istnienie zupełnie nowego gatunku homo bonum, czyli po prostu człowieka dobrego. Jak sprawić, by wizja tak drastycznej ewolucji stała się rzeczywistością? By ustalić początek tego nowego rozdziału ludzkości, wpierw trzeba by było wyhodować człowieka pozbawionego cech patologicznych i usunięcia z niego skłonności do zła. Nawet gdyby udało się to zrobić, czy osoba nieznająca pojęcia zła byłaby w stanie zrozumieć znaczenie dobra? Nasz świat opiera się na kruchych zasadach przeciwieństw. Jest dzień i noc. Rano latają ptaki, wieczorem nietoperze. Ludzie rodzą się i umierają. Gwiazdy błyszczą i spadają. To naturalny krąg przemijania i tarcia się antonimów sprawia, że jesteśmy w stanie tak postrzegać ten świat. Gdyby wszystko było zimne i nijakie, nie bylibyśmy w stanie nic uczynić. Każda rewolucja byłaby, tylko kolejnym zdarzeniem do odhaczenia w legendzie ludzkości. Uczucia stałyby się płaskie, a czas przestałby mieć znaczenie. Nawet tak podstawowe znaczenie, jak przestrzeń i jej brak pokazuje zależność istnienia dwóch stron medalu, dlatego nie jest możliwe stworzyć człowieka krystalicznie dobrego bez zrozumienia jego prawdziwej natury.
  Zło nie jest niczym innym, jak tylko pojęciem w naszych chorych mózgach. Istnieje po to, by zaspokajać podstawowe pragnienie poznania. Nie ma cienia bez światła, więc zrozumienie zła leży w naszym obowiązku. Najważniejsze to nie ulegać presji. Zło jest podobne do choroby, która toczy ludzkość od niepamiętnych czasów. Przynosi wiele szkód, jednak dzięki temu, że istnieje, jesteśmy w stanie stanąć do heroicznej walki o znalezienie lekarstwa, by uratować nasze zainfekowane dusze. Jednak, czy pokonanie tak starego przeciwnika jest w stanie zagwarantować nam pewność bytu? Na takie pytanie jest jeszcze zbyt wcześnie, to chora mrzonka, która dogorywa gdzieś w zamrażalniku zatraconych myśli. Nie zważając na wszystko, nie powinniśmy bać się zła. Powinniśmy żywić do niego szacunek, jak do równego sobie rywala, towarzysza tułaczki po ziemi i projekcji naszych najgorszych cech, które są częścią nas samych. I być może w chwili, gdy zrozumiemy tę swoistą etymologię zła, powiemy coś więcej niż to, co sami chcielibyśmy usłyszeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata for Wioska Szablonów